Jak rodzi się górskie pożądanie? Zdjęcia popularnej grani Hardergrat odkryłem już dość dawno i zakochałem się w niej od pierwszego wejrzenia (no, może drugiego). Każda kolejna fotografia, wzmianka czy opinia znaleziona później na jej temat w internecie tylko podgrzewała moje uczucie. Zauroczeniu na pewno pomógł też wizerunek samego szlaku – grań określana jest jako trudna, nawet niebezpieczna (zdarzają się wypadki śmiertelne!) ale oferująca nieziemskie widoki. Nietrudno o lepszą reklamę szlaku górskiego – organizując wakacyjny wypad do Szwajcarii wiedziałem, że muszę dotrzeć do Interlaken i przejść tę grań. Gdzieś z tyłu głowy miałem jednak obawy, że Hardergrat może nie spełnić moich wygórowanych i wyidealizowanych oczekiwań – sytuacja mająca miejsce dość często w życiu, nie tylko tym górskim. Na szczęście nie w tym przypadku. Zapraszam na relację z pełnego magicznych, alpejskich widoków trekkingu na Augstmatthorn.

Grań Hardergrat

Okolica grani Hardergrat i szczytu Augstmatthorn (2137 m.) jest mocno turystyczna, nie ma co się oszukiwać. Idąc szlakiem przez długi czas obserwuję jezioro Brienz, nad którym położone jest największe i główne miasto regionu – Interlaken, baza wypadowa do sławnego, wpisanego na listę UNESCO regionu Jungfrau. Po drugiej stronie jeziora w krajobrazie dominują wysokie szczyty Alp Berneńskich, w tym takie czterotysięczniki jak Schreckhorn (4078 m.; najdalej w wysunięty na północ alpejski czterotysięcznik), Mönch (4107 m.) czy najsłynniejszy Jungfrau (4158 m.), na przełęczy pod którym ok. 700 metrów niżej, znajduje się górna stacja kolejki zębatej, najwyżej położonej linii kolejowej w Europie. Nie ma więc mowy o odkrywaniu gór nieznanych, ale też nie taki cel przyświecał mojemu przyjazdowi w te okolice. Tym razem chciałem spełnić swoje alpejskie marzenie i znaleźć się w miejscu nieco bardziej popularnym niż zazwyczaj. Raz się żyje!

Trekking rozpocząłem wjazdem kolejką linową z Interlaken na słynny punkt widokowy Harder Kulm (1323 m.), zyskując ponad 750 metrów przewyższenia. Może nadużywam (i nadużywać będę) w tym tekście słowa >słynny<, ale większość atrakcji w tej okolicy jest bardzo znanych, a Harder Kulm to – zaryzykuję – chyba najczęściej odwiedzany punkt Interlaken. Ale nie ma co się dziwić jego popularności – widoki z góry mówią same za siebie. Zobaczcie:

Oczywiście zachowując stosowne proporcje, Interlaken i Harder Kulm przypominają mi odpowiednio nasze Zakopane i Gubałówkę. Duże miasto będące hub’em turystycznym i punkt widokowy, z którego możemy podziwiać owo miasto ale także wspaniałe szczyty nad nim górujące. Jeżeli macie ochotę poznać trochę szerzej te okolice, to zamieszczam poniżej mój film na YouTube, w którym pokazuję kilka atrakcji regionu, w tym trekking opisywaną tutaj granią Hardergrat. Jeżeli lubicie kadry z lotu ptaka to w filmie jest kilka ujęć z drona. Serdecznie zapraszam!

Na Harder Kulm docieram pierwszym wjazdem kolejki tylko z kilkunastoma osobami, atmosfera jest więc kameralna. Silne promienie słoneczne przy bezchmurnym niebie utrudniają zrobienie sensownych zdjęć, ale wróżą też piękną pogodę na resztę trekkingu. Nie spędzam tam zbyt dużo czasu, szybko wchodząc na właściwy szlak, prowadzący w stronę szczytu Augstmatthorn. Początek trasy to wędrówka przez las i zdobywanie wysokości. Idąc zalesionym grzbietem od czasu do czasu pojawiają się prześwity na obie strony: południową z widokami podobnymi do tych z Harder Kulm, i północną, na malownicze wzniesienia Alp Emmentalskich (do których de facto także należy Augstmatthorn wraz z całą granią). Pojawiają się pierwsze sztuczne ułatwienia, których jednak na całym szlaku wiele nie znajdziemy. Z ciekawszych atrakcji tego etapu można wyróżnić spektakularne pionowe ściany skalne, które wyłaniają się po północnej stronie. W pewnym momencie dochodzi się do miejsca, będącego granicą rezerwatu przyrody, ustanowionego ze względu na występowanie rzadkich gatunków, m.in. Orła Przedniego, którego prawdopodobnie mam szczęście później dojrzeć.

Las przerzedza się gdzieś w okolicy 1700 m. n.p.m. ostatecznie znikając 100 metrów wyżej, co implikuje kilka zmian. Po pierwsze kontynuuję podróż w żarzącym się słońcu (kto by pomyślał, że końcówka sierpnia w Szwajcarii potrafi być taka upalna), z już niczym niezasłoniętymi, pięknymi widokami (dużo przerw na zdjęcia/filmy). Mniej więcej w momencie wyjścia z lasu trasa także zaczyna biec dość ostro pod górę, w skalnym terenie wysokogórskim, pozostałe ok. 350 metrów przewyższenia zdobywam więc z nieco większym wysiłkiem. I uwagą, bo zaczyna się już właściwy, odsłonięty szlak graniowy z dość stromymi zboczami. Jednak nie aż tak stromymi, jak to przedstawiają niektóre opisy, zdjęcia czy filmy (kręcone chociażby kamerkami GoPro zniekształcającymi obraz), wydaje mi się, że wiele szlaków graniowych w Tatrach jest trudniejszych i bardziej przepaścistych. Warto jednak podkreślić, że przy silnym wietrze i/lub deszczu czy innych niekorzystnych warunkach atmosferycznych (a o zimie nie wspominam) trekking granią na 2 tysiącach metrów zawsze jest ryzykowny. Hardergrat nie jest tutaj wyjątkiem. Nie zgodzę się z opiniami krążącymi w internecie, że jest to najtrudniejszy szlak trekkingowy itp., jednak zdecydowanie odradzam przechodzenie go górskim amatorom lub osobom z lękiem wysokości. Tego dnia warunki miałem jednak wymarzone, moja percepcja trudności szlaku mogła być więc stronnicza.

W pewnym momencie jestem przekonany, że niedaleko przede mną znajduje się mój docelowy szczyt, Augstmatthorn, chociaż nie do końca zgadza mi się czas przejścia. Szczęśliwy przyspieszam kroku, na szczycie okazuje się, że moja radość jest jednak przedwczesna. Znajduje się bowiem na tzw. „fałszywym wierzchołku” (Suggiture 2085 m.), który z niższego poziomu zasłania dalszą grań, dając wrażenie, że w bliskiej okolicy nie ma wyższego szczytu. Nie ma jednak tego złego – zostało mi już tylko kilkanaście minut trekkingu szlakiem powyżej dwóch tysięcy metrów, z najlepszymi widokami na trasie. W pewnym momencie chmura błyskawicznie zasnuwa szlak, dając szansę na jeszcze ciekawsze kadry i perspektywy. Po chwili docieram do ostatniego i najwyższego punktu mojego trekkingu – szczytu Augstmatthorn (2137 m.). Ze względu na późną godzinę nie zagrzewam tam długo miejsca tylko obieram drogę powrotną, która biegnie kawałek granią ale w przeciwnym kierunku, a później skręca i północnym zboczem opada w stronę miejscowości Habkern. Warto tutaj podkreślić, że zwykły, turystyczny, oznaczony na czerwono szlak grzbietem Hardergrat kończy się na szczycie Augstmatthorn, później jest już tylko kilkukilometrowy niebieski szlak alpinistyczny (mimo nazwy, jest to dalej szlak turystyczny, ale znacznie trudniejszy i dedykowany zaawansowanym piechurom). Po jego zakończeniu grzbietem Hardergrat nie biegnie żaden oficjalny szlak i dalsze poruszanie się tym terenem teoretycznie nie jest dozwolone, chociaż podobno z praktycznego punktu widzenia możliwe jest dojście aż do najwyższego szczytu Alp Emmentalskich: Brienzer Rothorn (2350 m.). Nie polecam jednak poruszania się poza wyznaczonymi szlakami i to w tak trudnym terenie.

Schodząc dość stromym szlakiem poprowadzonym zboczem szybko docieram do Lombachalp (1555 m.), gdzie znajduje się hotel górski. Można tam dojechać autem a także komunikacją miejską, ale z rozkładu jazdy wnioskuję, że przez kilka najbliższych godzin żaden autobus się nie pojawi. Kontynuuję więc trekking szlakiem do centrum wioski Habkern (z której można dostać się autobusem do Interlaken), tracąc niespełna 500 metrów wysokości przez niecałe 5 km. Na szlaku jestem już sam, mijam pastwiska pełne krów z dzwoneczkami, zabudowania gospodarcze, łąki, szlak przecina nieduży potok, a tuż przed samą wsią dość stromo opada wśród pierwszych zabudowań. Takie idylliczne, wiejskie krajobrazy alpejskiej Szwajcarii. Dość kontrastowe do wcześniejszych wysokogórskich widoków.

Graniówka Hardergrat to idealne miejsce dla osób spragnionych bardzo bogatych widoków czy dla fotografów górskich pejzaży. Rzeczywiście, widok stromej grani z widokiem wielkiego jeziora o przenikającej błękitnej barwie i masywnych czterotysięczników w tle jest połączeniem, obok którego trudno przejść obojętnie. Moim zdaniem, z technicznego punktu widzenia przy dobrej pogodzie nie jest to wybitnie trudny i wymagający szlak. Długość mojej trasy nie przekroczyła 18 km, przewyższenia nie są zabójcze, nie odnotowałem trudniejszych momentów, a sensowność użycia łańcuchów pojawiających się w kilku miejscach jest dyskusyjna, aczkolwiek graniowy charakter szlaku pociąga za sobą pewien poziom trudności. Przyznam szczerze, że mimo często kontrastujących opinii, ja się w żadnym wypadku granią Hardergrat nie zawiodłem. Uważam, że jest to jedna z ciekawszych propozycji jednodniowego trekkingu dla średniozaawansowanych w okolicach Interlaken, z zachwycającymi alpejskimi widokami. Warto podążać za uczuciami, mogą bowiem przerodzić się we wspaniałą przygodę. Zdecydowanie Polecam!

Możesz również cieszyć się:

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *