Czy w ogóle można jeszcze odkryć jakieś mało znane, ale niebanalne i warte uwagi miejsca w najpopularniejszym regionie podgórskim w Polsce, do którego turyści walą drzwiami i oknami i to przez okrągły rok? Jest to możliwe, choć należy zejść z wygodnej i utartej ścieżki, poprowadzonej wzdłuż przewodnikowych must-see adresów, których na obszarze pomiędzy Gorcami a Tatrami jest w bród. Trzeba jednak uważać – poza szlakiem, obok lokalnych perełek, można natknąć się na miejsca i historie, o których wielu wolałoby zapomnieć. Zainteresowani? Kierunek: nieodkryte Podhale.

Chciałbym przybliżyć Wam historię pięciu miejsc na szeroko pojętym Podhalu, które odkrywałem podczas moich licznych mikropodróży w ostatnich miesiącach. Niektóre z nich w ogóle nie pojawiają się w przewodnikach, a te, które cieszą się nieco większą popularnością – głównie wśród mieszkańców regionu – niekoniecznie przykuwają uwagę przyjezdnych. Dodatkowo, przy każdym z tych miejsc zaproponuję podobne, nieco bardziej popularne, ale wciąż warte odwiedzenia punkty w bliskiej okolicy – już bez dłuższego opisu. Zacznijmy od północno-wschodniej części Podhala – geograficznie to właściwie już Gorce, a dokładniej ich południowe stoki opadające ku Jezioru Czorsztyńskiemu. W niewielkiej odległości można znaleźć tu dwie perełki, które pod fasadą ciekawej architektury skrywają dramatyczne historie tych terenów.
- 01. Osada Turystyczna „Czorsztyn” (Gorce)

Niezwykłe muzeum na świeżym powietrzu. Odkryłem je w zeszłym roku na Instagramie (wychodzi na to, że media społecznościowe to nie tylko zło wcielone, ale też niezła platforma do inspiracji, w tym podróżniczych), na kanale bardzo popularnego, ale i utalentowanego #fotografa z Warszawy. Pomyślałem wtedy: jak to możliwe, że w regionie, który wydawało mi się, że znam bardzo dobrze, kryją się jeszcze tak fascynujące miejsca do odkrycia?! Wille ze zdjęć #fotografa wyglądały jak wyjęte rodem z horrorów Stephen’a King’a lub ze skandynawskich kryminałów. Cóż za klimat! Zbytnio nie zwlekając wpakowałem do plecaka drona i podekscytowany wyruszyłem na półwysep Stylchyn.
Półwysep nad Zalewem Czorsztyńskim, sztucznym zbiornikiem przeciwpowodziowym budowanym w drugiej połowie XX wieku, oddanym do użytku w 1997 roku. By ta wielka inwestycja mogła dojść do skutku, swoje kilkusetletnie życie musiało poświęcić kilka wsi, co do dziś wśród dawnych mieszkańców wzbudza spore kontrowersje. Najcenniejsze, już wtedy zabytkowe budynki postanowiono jednak ocalić, przenosząc je z przeznaczonych do zalania terenów w jedno miejsce, na należący do Kluszkowiec półwysep. W ten sposób powstał swoisty skansen architektoniczny, w skład którego weszło kilka chałup, budynków gospodarczych, starych piwnic, jednak niezaprzeczalnymi gwiazdami Osady są drewniane wille z 19. i 20. wieku.
Nie będę tutaj zdradzał szczegółowych historii tych willi – są to opowieści, które sami musicie odkryć. Niektóre z tych budynków po ich przeniesieniu pełniło przez chwilę funkcje turystyczne (pensjonaty, restauracje), dzisiaj niestety popadają w coraz to większą ruinę. Nie ominęły tego miejsca skandale, m.in związane z jego sprzedażą (prowokacje CBŚ, łapówki i inne takie), czy odkryciem w 2019 roku kilkudziesięciu pudeł z ludzkimi szczątkami w jednym z budynków. Pomimo kontrowersji nie można odmówić Osadzie zachwycającego klimatu: kapitalna miejscówka nad brzegiem urokliwego jeziora, w tle fotogeniczne kadry Pienin Właściwych, a na nieco bliższym planie dwa średniowieczne zamki. Wybierzcie się tutaj jak najszybciej, bo czas niestety gra na niekorzyść Osady: dookoła teren jest chaotycznie zabudowywany pensjonatami i domami na wynajem, co bardzo psuje klimat, ale i napawa lękiem, że atrakcyjna lokalizacja skansenu będzie kusiła deweloperów do kupna tej ziemi i usunięcia zabytkowych budynków.



-> Inne miejsca w okolicy warte odkrycia: Układ urbanistyczny wioski (Nowe) Maniowy, Rezerwat przyrody Modrzewie
- 02. Instalacja artystyczna pt. „Organy” Władysława Hasiora (Gorce)

Choć zaledwie kilkadziesiąt metrów dalej przebiega ruchliwa droga wojewódzka 969, mało kto z przejeżdżających zdaje sobie sprawę z ich istnienia. Organy są bowiem ukryte za szpalerem drzew – jakby celowo zasadzonych, by je zasłonić. Dlaczego celowo? Bo są one najbardziej kontrowersyjnym pomnikiem na Podhalu, polaryzującym lokalną społeczność i rozgrzebującym stare spory, o których każdy wolałby już dawno zapomnieć. Jednak dla postronnego obserwatora, u którego Organy nie budzą niepotrzebnych emocji, jest to jedynie – lub też aż – intrygująca instalacja artystyczna, o której często mówi się, że wyprzedziła swoją epokę (została wzniesiona już w 1966 roku!). Jak to się stało, że ten futurystyczny w formie pomnik, zaprojektowany przez światowej sławy artystę, znalazł się na gorczańskich zboczach? I skąd w ogóle te kontrowersje?
Narracje są dwie. Jedna, że Hasior miał całkowitą świadomość kogo ta instalacja ma upamiętniać. Druga, że nie wiedział, myśląc, że robi ją dla wszystkich, którzy polegli w tych górach w trakcie II wojny światowej i później. Wykonanie pomnika zleciła Komenda Powiatowa Milicji Obywatelskiej w Nowym Sączu, na cześć „Poległym w walce o utrwalenie władzy ludowej na Podhalu”. Dokładnie taki napis znalazł się na tablicy umieszczonej na instalacji przez władze PRL. Podobno Organy miały zostać tak zaprojektowane, żeby podczas wiatru grywały przyjemną dla ucha melodię. Ale nigdy nie wydały dźwięku, co miało być wynikiem sabotażu Hasiora, który dowiedziawszy się jakie są intencje władzy, zrobił jej na złość i w ostatnim momencie zmienił projekt.
W rozmowie ze mną pracownicy Galerii Hasiora w Zakopanem stali murem za artystą, przekonując, że z władzą słusznie minioną Hasior nie chciał mieć za dużo wspólnego. Z drugiej strony sam artysta w głębokim PRL-u sporo jeździł ze swoimi instalacjami po całym świecie, a według artykułu z Polityki Hasior miał podejmować u siebie w Zakopanem Jaruzelskiego, którego działania co do wprowadzenia stanu wojennego miał publicznie popierać. Po 1989 wiele środowisk prawicowych i patriotycznych żądało usunięcia pomnika, ostatecznie instalacja ocalała i doczekała się nawet remontu w 2010 roku. Pozbyto się jednak wspomnianej tablicy z kontrowersyjnym napisem. Mieszkańcy Podhala są podzieleni: dla wielu to komunistyczny relikt godny jedynie wymazania z przestrzeni publicznej, dla innych to sztuka nowoczesna najwyższych lotów. Kto ma rację?



-> Inne miejsca w okolicy warte odkrycia: Ściany wspinaczkowe w Kamieniołomie Wdżar, Wieża widokowa na Lubaniu
- 03. Rezerwat „Bór na Czerwonem”, Nowy Targ (Kotlina Orawsko-Nowotarska)

Bór na Czerwonem to przykład występującej w przewodnikach, popularnej atrakcji, ale głównie wśród lokalsów. Masowy turysta z zewnątrz niespecjalnie garnie się do eksploracji rezerwatów przyrody, bo i „cóż tam robić? podziwiać torf? Może gdyby rezerwat był w Zakopanem, to można byłoby jeszcze przy okazji wpaść z wizytą, ale w Nowym Targu?” Nie dajcie się zwieść pozorom! W Borze dostępna jest ciekawa infrastruktura turystyczna, w tym ścieżka edukacyjna, platforma widokowa z widokiem na Tatry, tuż przy wejściu można wynająć domek letniskowy i zjeść niezły obiad, a w okolicy jest sporo tras rowerowych i spacerowych. Przyrodniczo to wyjątkowe miejsce w skali regionu, nie ma więc co zwlekać z jego odkrywaniem.
Pośpiech podyktowany jest także zachodzącymi zmianami. Mianowicie, początkiem 2024 roku dokonano znacznej ingerencji w tkankę Rezerwatu. Setki drzew zostało wyciętych, m.in. w okolicy platformy widokowej, co tłumaczone było względami ekologicznymi: torfowisko z definicji jest obszarem bezleśnym i jego dobre funkcjonowanie nie idzie w parze z gęstym borem. Nie mi oceniać zasadność takich działań, ale widok setek kikutów drzew intuicyjnie nie rezonuje zbytnio z ideą ochrony przyrody. Ciekawe czy taka ingerencja pociągnie za sobą zmianę nazwy rezerwatu?
PS: tuż obok Boru na Czerwonem zlokalizowane jest cywilne lotnisko, na którym w sezonie letnim odbywają się różnego rodzaju imprezy, przyciągające często dużą widownię. Zwiedzanie rezerwatu można więc połączyć z piknikiem lotniczym, a po wszystkim wylądować na drinku w niedalekim beach barze. Południowa, wypoczynkowa część Nowego Targu to niezła przeciwwaga do zakorkowanego, gwarnego, często jeszcze przemysłowego i zanieczyszczonego centrum miasta. W zimie funkcjonują tutaj także biegowe trasy narciarskie. Nie można się nudzić.



-> Inne miejsca w okolicy warte odkrycia: Sportowe lotnisko cywilne należące do Aeroklubu Nowy Targ, Centrum Przyrodniczo-Edukacyjne Brama w Gorce, Ścieżka Przyrodnicza Torfowisko Baligówka
- 04. Krzyż na Ranisbergu (Pogórza Przedtatrzańskie)

115 lat temu, na pięćsetną rocznicę zwycięstwa w bitwie pod Grunwaldem mieszkańcy podhalańskich Szaflar postanowili wznieść (kilku-?) kilkunastometrowy krzyż na szczycie niewysokiej górki. Samo wzniesienie – Ranisberg – znajduje się tuż przy zatłoczonej Zakopiance, dzisiaj trudno jednak dopatrzyć się krzyża z poziomu samochodu. Wszystko za sprawą niemieckich hitlerowców, którzy kazali obsadzić wzgórze drzewami i których cudem udało się przekonać, że krzyż ten nie ma nic wspólnego z historyczną bitwą ponad 500 lat wcześniej, tylko miał być wzniesiony jako podziękowanie za uratowanie mieszkańców od epidemii cholery. Krzyż więc ocalał, ale jest dziś nieco zasłonięty. Żeby pociągnąć wątek niemiecki – nazwa wzniesienia wywodzi się od nazwiska średniowiecznego mieszkańca Nowego Targu pochodzenia germańskiego. Napływ mieszkańców niemieckich na Podhale, tuż po lokacji miasta na prawie magdeburskim jest znanym faktem historycznym. Dopiero w późniejszym czasie osadnictwo polskie na Podhalu stało się dominujące.
Ja, mimo kilkudziesięciu lat eksploracji Podhala, dowiedziałem się o istnieniu krzyża na Ranisbergu stosunkowo niedawno, przeszukując głębokie zakamarki Internetu, by znaleźć niebanalne lokalizacje w okolicy. Miałem za sobą już wycieczki na inne skałki Pienińskiego Pasa Skałkowego (m.in. Cisową Skałkę czy Obłazową), postanowiłem więc – wyposażony z dobre chęci i drona – odwiedzić kolejny punkt tej rozległej formacji skalnej. Przypominający skalą ten na Giewoncie, krzyż i jego historia nieco mnie zaskoczyły, bo spodziewałem się raczej drobnego monumentu, a nie wystającej ponad koronę drzew strzelistej konstrukcji. Dojście na szczyt Ranisbergu jest krótkie i strome, idealne na niewymagającą wycieczkę w leniwe, letnie popołudnie. Ranisberg to też ciekawy punkt dla fotografów: dron + zachód słońca może skutkować niezłymi kadrami. Bardzo polecam!



-> Inne miejsca w okolicy warte odkrycia: Cisowa Skałka, Rezerwat przyrody Przełom Białki, Rogoźnicka Skałka
- 05. Budynek Muzeum „Palace” w Zakopanem (Bruzda Podtatrzańska)

Niedawno otwarte Muzeum Palace to ważne miejsce pamięci historycznej i obowiązkowy punkt na mapie podróży po Podhalu. To właśnie w tym budynku podczas II wojny światowej mieścił się komisariat Gestapo – niemieckiej tajnej policji państwowej – znany jako Katownia Podhala. Niemcy zamordowali tu kilkaset osób, głównie członków ruchu oporu i partyzantów, ale także zwykłych mieszkańców regionu. Wielu innych wywieziono do niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz, z którego mało kto wracał. To przerażające historie, które jednak warto poznać – tym bardziej że samo muzeum jest świetnie zorganizowane. Jednak budynek Palace trafił na moją listę z innego powodu: jako doskonały przykład architektury modernistycznej na Podhalu.
Gdyby zapytać przeciętnego Kowalskiego z jakim typem architektury kojarzy mu się Zakopane i szerzej Podhale, najczęstszymi odpowiedziami byłyby pewnie: „styl zakopiański”, „architektura drewniana”, „architektura regionalna”, ewentualnie „styl alpejski”. I nie ma co się dziwić – odpowiedzi te odzwierciadlają stan rzeczywisty. Podhale nie jest pozbawione jednak nieco bardziej egzotycznej architektury. Na przykład w międzywojniu, w Zakopanem, ale i całej Polsce, budowano w duchu funkcjonalizmu Le Corbusiera. Funkcjonalizm, znany także jako „styl międzynarodowy” to odmiana modernizmu, w którym zrywa się z dekoracją i ornamentyką, stawiając na funkcję budynku, która determinuje formę. W Zakopanem można dziś znaleźć kilkanaście budynków wzniesionych w tym stylu. Niestety, wiele z nich utraciło swoją unikalną modernistyczną formę w wyniku nieudanych przebudów dokonanych w latach powojennych.
Palace na szczęście nie podzielił tego losu. Ostatnia gruntowna renowacja przywróciła budynkowi rewelacyjny wygląd, zbliżony do oryginalnego sprzed ponad 90 lat (tutaj można zobaczyć jak wyglądał w międzywojniu i poznać jego szczegółową historię). I choć sam nie jestem przesadnym entuzjastą stylu międzynarodowego, to śnieżnobiała, nieco nawet monumentalna bryła Palace – w otoczeniu drewnianych domków i socrealistycznych klockowatych bloków – zdecydowanie się wyróżnia i robi na mnie za każdym razem duże wrażenie. Są tu jacyś fanatycy Le Corbusiera? Zapamiętajcie ten adres: Zakopane, Chałubińskiego 7.


-> Inne miejsca w okolicy warte odkrycia: Mauzoleum Jana Kasprowicza, Antałówka, Galeria Władysława Hasiora
Podhale to nie tylko Krupówki, termy w Chochołowie, narty w Białce, czy ograniczające region Gorce i Tatry, ale także sporo nietypowych miejsc, o których poza lokalsami mało kto wie. Dla fotografów stanowią one szansę na oryginalne kadry – nietuzinkowe lokacje przyciągają większą uwagę niż kolejne, nawet najlepsze zdjęcia z Gubałówki czy Zamku w Czorsztynie. Mam nadzieję, że tym wpisem zainspirowałem kogoś do głębszej eksploracji Podhala, bo ciekawych historii na tych terenach na pewno nie brakuje. Do następnego odkrywania!
PS: Jeżeli podoba Ci się moja praca i chciał(a)byś wspomóc moje górskie odkrywania, zawsze możesz postawić mi wirtualną kawę! https://buycoffee.to/odkryjemygorynieznane Porządna dawka kofeiny to podstawa do eksplorowania górskich terenów ;-). Z góry dziękuję. Pozdrawiam wszystkich serdecznie!