Miesięczny bilet za 9 euro (!) na komunikację publiczną na terenie całych Niemiec skusił mnie w czerwcu 2022 roku do kilkudniowej wizyty u naszych zachodnich sąsiadów. Padło na Szwarcwald, który intrygował mnie już od dłuższego czasu. To niewysokie pasmo górskie w południowo-zachodniej części Federacji jest swoistą bramą, po przekroczeniu której możemy zanurzyć się w krainie rodem z baśni braci Grimm. I choć w czarnym lesie nie udało mi się spotkać żadnego upiora czy wilkołaka, ani nawet spróbować tortu szwarcwaldzkiego, tajemniczo zamglone góry i bardzo klimatyczne, trochę jakby „nieniemieckie” miasta i miasteczka w zupełności pozwoliły mi poczuć magiczną atmosferę tego regionu. Zapraszam na krótką podróż do Szwarcwaldu.

Zamglone okolice szczytu Hornisgrinde (1164 m.)
Okolice szczytu Hornisgrinde (1164 m.)

Wycieczka jeszcze się na dobre nie rozpoczęła a na horyzoncie już pierwsza przygoda. Opóźnienie późnowieczornego lotu z podkrakowskich Balic do Norymbergii zagraża mojej przesiadce w tym drugim co do wielkości mieście Bawarii, jednak rzutem na taśmę, dosłownie biegnąc udaje mi się złapać ostatni pociąg metra z lotniska do centrum. Zdążam więc na wykupiony wcześniej nocny autobus, dzięki czemu o poranku, zgodnie z planem, budzę się w Baden-Baden. Nawet nie chce mi się myśleć ile byłoby kombinowania, gdyby opóźnienie samolotu zwiększyło się o kolejną godzinę. Lekcja na przyszłość – planować loty za dnia.

Trinkhalle w Baden-Baden
Baden-Baden i imponujący korytarz Trinkhalle z czternastoma freskami

Zostawiam bagaże na recepcji i ruszam w rejs po tym niezwykłym mieście, nazywanym niegdyś „letnią stolicą Europy”. Baden-Baden znajduje się na północnym skraju Czarnego Lasu, lecz nie góry, a woda przyciągała tu przez setki lat kuracjuszy. To właśnie źródła termalne sprawiły, że Rzymianie założyli na tym terenie w II wieku n.e. pierwsze uzdrowisko. Przez wieki kolejni władcy czerpali ze skarbów ziemi, budując renomę miasta, które w 2021 roku wpisano na listę UNESCO wraz z innymi europejskimi uzdrowiskami. Dziś Baden-Baden wciąż nawiązuje do starożytnych tradycji – przykładem jest ekskluzywne spa w zabytkowych łaźniach Friedrichsbad. Współczesna turystyka stawia jednak akcenty gdzie indziej, bo przecież mało już kto jeździ do sanatorium leczyć artretyzm lub gruźlicę. Obecnie Baden-Baden przyciąga głównie tych, którzy chcą wydać nieco pieniędzy w luksusowych sklepach, spróbować szczęścia w słynnym kasynie lub po prostu pochwalić się weekendem w prestiżowym miejscu – wymuskane scenerie uzdrowiska wręcz zachęcają do robienia i wrzucania zdjęć na insta.

W Baden-Baden spotykam wielu rosyjskojęzycznych turystów, i to zaledwie cztery miesiące po rozpoczęciu pełnoskalowej agresji Rosji na Ukrainę. Czy są to turyści z Rosji – może osoby, które nie odczuły sankcji, albo uciekający przed mobilizacją – czy ze wschodniej Ukrainy, tego nie jestem w stanie ocenić. Ich wakacyjny luz i zasobne portfele kontrastują z moimi wspomnieniami z Polski z marca, kwietnia i maja: tysiącami raczej niezamożnych ludzi, uciekających przed wojną, często z jedną walizką, spotykanych na dworcach, ulicach i w urzędach.

Z lewej widok na Neues Schloss (Nowy Pałac), z prawej kościół kolegiacki (Stiftskirche), jeden ze starszych budynków w Baden-Baden

Na swoją pierwszą górską wycieczkę wybieram jezioro Mummelsee – jedno z najpopularniejszych, a zarazem najciekawszych miejsc w całym Szwarcwaldzie. Znajduje się ono zaledwie 30 km od Baden-Baden, tuż przy słynnej wysokogórskiej drodze szwarcwaldzkiej (Schwarzwaldhochstraße), która sama w sobie jest atrakcją, szczególnie dzięki malowniczym serpentynom. Znalazłem informację, że to bajecznie położone u stóp gór jezioro jest jednym z większych spośród siedmiu jezior cyrkowych (karowych) w Czarnym Lesie. Takie polodowcowe jeziora – okrągłe, nieduże, o stromych zboczach i znacznej głębokości – można podziwiać również w Tatrach. Przykładem jest choćby Czarny Staw pod Rysami. Przy mniej stromym brzegu znajduję hotel, restaurację, a nawet – czego w ogóle się nie spodziewam – Kaplicę Św. Michała. Zaskoczenie, bo Mummelsee kojarzy się bardzo pogańsko, jako miejsce legend, baśni, mitów i inspiracji do wielu opowiadań, czy nawet całych książek.

Jedna z licznych legend opowiada o zamieszkujących jezioro pięknych nimfach (czy też syrenkach/wodnych boginkach), które pomagały okolicznym mieszkańcom, lecz były zobowiązane przez króla do powrotu do swojego podwodnego zamku przed nastaniem nocy. Jedna z nimf zakochała się w młodzieńcu z doliny i, można by rzec, straciła dla niego głowę – dosłownie. Przypłaciła bowiem życiem spóźnienie spowodowane wieczornymi tańcami w karczmie. Tragiczny finał romantycznej historii, prawda? Legendy, bajki i opowiadania z Mummelsee, ale i z całego Szwarcwaldu nierzadko ociekają okrucieństwem, a nawet perwersją. Wystarczy sięgnąć po Baśnie Braci Grimm, inspirowane mitami znad Czarnego Lasu – opowieści o Jasiu i Małgosi, Czerwonym Kapturku czy Śpiącej Królewnie pełne są mroku, grozy i niepokojących wątków.

Ładny widok znad jeziora to dla mnie zdecydowanie za mało, wybieram się więc na krótki trekking ścieżką poprowadzoną dookoła Mummelsee. Celem spaceru jest też zdobycie, położonego nieopodal, najwyższego szczytu północnej części Szwarcwaldu, Hornisgrinde (1164 m.). Początkowy etap trekkingu genialnie oddaje klimat Czarnego Lasu: szlak biegnie przez gęsty las, można potknąć się o wystające gdzieniegdzie korzenie, podziwiać wyścielające runo gęste paprocie, a gdy nadejdzie zmęczenie – odpocząć na jednym z wielkich głazów. Lekkie zamglenie dopełnia ten baśniowy klimat.

Po wyjściu z lasu teren staje się znacznie bardziej otwarty, co ma swoje plusy – z punktu widokowego można podziwiać Mummelsee i widoki na południową część pasma. W pobliżu szczytu znajduje się zamknięta wieża widokowa oraz knajpa, a wzdłuż asfaltowej drogi biegnie ścieżka dydaktyczna z tablicami informacyjnymi. Jest i zaskoczenie: za wierzchołkiem stoi okazała turbina wiatrowa, położona zaledwie kilkaset metrów od granicy Parku Narodowego. Wiatraki w krajobrazie Szwarcwaldu niestety nie są wcale takie rzadkie, niepokojem napawa także informacja, którą kiedyś znalazłem, że Badenia-Wirtembergia planuje budową kolejnych farm wiatrakowych na terenie Czarnego Lasu. Mam bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony to obszar górski, wietrzny, a energia wiatrowa należy do tych bardziej ekologicznych. Z drugiej jednak, wiatraki są hałaśliwe, niebezpieczne dla ptaków i zaburzają naturalny krajobraz, a Czarny Las to przecież dom dla wielu, także rzadkich, gatunków zwierząt.

Kolejnym przystankiem na mojej trasie jest Fryburg Bryzgowijski – czwarte pod względem liczby mieszkańców miasto w Badenii-Wirtembergii oraz najważniejszy ośrodek miejski w środkowej i południowej części Czarnego Lasu. Dzięki dobrze rozwiniętej sieci transportu publicznego w okolicach Fryburga postanawiam wycisnąć jak najwięcej z mojego miesięcznego biletu za 9 euro. Do końca niemieckiej eskapady pozostaję więc w mieście, traktując je jako bazę wypadową. Fryburg Bryzgowijski zaskakuje mnie swoim nieniemieckim klimatem. Nie wiem do końca czy wynika to z peryferyjnego położenia miasta – tuż przy granicy ze Szwajcarią i Francją – czy z innych powodów, ale Fryburg nie przypomina tych >tak sobie< bezpiecznych, wielokulturowych już dziś niemieckich dużych i średnich miast. Atmosfera Fryburga to bardziej casus jakiegoś średniej wielkości szwajcarskiego miasteczka, z dominującym wpływem turystów i studentów. Coś musi być na rzeczy: natknąłem się na info, że przestępczość we Fryburgu jest średnio 30% niższa niż w innych niemieckich miastach, co czyni go jednym z najbezpieczniejszych miast w Federacji. Na prawdę daje się to odczuć.

Czy Fryburg wart jest odwiedzenia? Oryginalna zabudowa starego miasta w większości przestała istnieć podczas II wojny światowej – zagłady chyba cudem uniknęła wyjątkowej urody Katedra Najświętszej Marii Panny. A może to wcale nie był cud? Istnieje teoria, że Brytyjczycy celowo oszczędzili ten wspaniały przykład gotyckiej architektury z XIII wieku, rezygnując z jego zniszczenia. Odbudowana i pieczołowicie odrestaurowana po wojnie miejska starówka cieszy oko i jest przyjazna dla pieszych i rowerzystów, aczkolwiek niekoniecznie dla kierowców. Całe miasto jest nieźle skomunikowane, gęsta i czytelna sieć tramwajowa pozwala bezproblemowo poruszać się pomiędzy dzielnicami.

W mojej subiektywnej ocenie ważnym atutem Fryburga jest jego położenie. Tuż obok miejskiej starówki, od wschodu, rozciąga się Wzgórze Zamkowe z mnóstwem atrakcji, a jeszcze dalej na wschód znajduje się rozległy parkowo-leśny teren wypoczynkowy, idealny do wakacyjnego odkrywania i eksplorowania. Na wzgórze można się dostać kolejką linową, polecam jednak trochę wysiłku: w końcu jesteśmy w górach ;-). Niby zamkowe to wzgórze, jednak ze świecą szukać datowanej na 11. wiek budowli, bo ta nie istnieje już od ponad 250-ciu lat. Zamiast na nieistniejącą wieżę zamkową, można się jednak wdrapać na niespełna 35-metrową wieżę widokową (Schlossbergturm) i podziwiać rewelacyjny panoramiczny widok na okolicę. Cały kompleks parkowy Góry Zamkowej poleca się na gorące letnie popołudnia, a w drodze powrotnej warto zajrzeć do biergarten lub restauracji przy górnej stacji kolejki, by nabrać nieco sił przed wieczornymi aktywnościami.

Wykorzystując transport kolejowy, robię z Fryburga kilka wypadów do okolicznych miejscowości. Zwiedzam między innymi Schluchsee – największe jezioro w Szwarcwaldzie, położone nad miasteczkiem o tej samej nazwie. Gdybym wybrał się tam z dziećmi na wakacyjny odpoczynek nad wodą, bez wątpienia piękna sceneria i wszechobecny spokój pozwoliłyby naładować baterie. Dla solowego turysty szukającego atrakcji okolica wydaje się jednak nieco zbyt spokojna. Dużo bardziej rozrywkowe jest jezioro Titisee i miasteczko Titisee-Neustadt, znane przede wszystkim z zawodów w skokach narciarskich i innych sportów zimowych. Latem to prawdziwa mekka górskich wędrowców – liczba szlaków turystycznych o różnym stopniu trudności robi wrażenie! Nad samym jeziorem zastaję tłumy nieco mniej aktywnych wczasowiczów, do których na kilka godzin się przyłączam. Choć to „tylko” Szwarcwald, a nie Alpy, cały region ma dla mnie wyraźny środkowoeuropejsko-alpejski klimat. Zresztą, w południowej części Czarnego Lasu, na horyzoncie nieśmiało pojawiają się już pierwsze, ośnieżone alpejskie szczyty…

Schlossbergturm
Wieża widokowa (Schlossbergturm) na wzgórzu zamkowym we Fryburgu Bryzgowijskim

Alpy widać na przykład z Feldbergu (1493 m.), najwyższego wzniesienia całego pasma Szwarcwaldu. Oczywiście nie mogłem sobie odmówić przyjemności zdobycia tego szczytu. Feldberg to także, poza Alpami, najwyższa góra w Niemczech. Podobny przypadek jest z Babią Górą (najwyższy szczyt Polski nie licząc Tatr), choć porównanie wspaniałej, wymagającej i wyniosłej Królowej Beskidów do raczej przeciętnego Feldbergu nie jest specjalnie eleganckie (à propos Babiej – zapraszam do mojego wpisu z wejścia na Babią Górę od słowackiej strony). Nie żeby mi się nie podobało – łatwa wycieczka na ten płaski i niewysoki szczyt w słoneczny, czerwcowy dzień była całkiem udana – nie czuć tu jednak specjalnie ducha Czarnego Lasu. Może dlatego, że większa część terenu jest bezleśna i przystosowana pod masową turystykę (kilkadziesiąt wyciągów i tras narciarskich w bliskiej okolicy masywu)? Ale czego ja się spodziewałem po wzniesieniu, którego nazwa tłumaczona jest jako „Polna Góra”? 🙂

Na szczyt dostałem się ścieżką poprowadzoną najpierw wzdłuż wyciągu krzesełkowego, a później wygodną asfaltową drogą, mijając m. in. punkt widokowy z obeliskiem Bismarcka, wieżę widokową (przypominającą mi tę z Muminków, pamiętacie?) a przy końcu obserwatorium meteorologiczne. Jak na Polną Górę przystało, tereny dookoła pełne były kwitnących roślin i niestety tym samym gromady wściekłych owadów, które za nic miały sobie ostrzeżenia i groźby z mojej strony, ciągle atakując i nie dając się przepędzić. Uroki czerwca. Na płaskim wierzchołku punkt widokowy i tłumy ludzi. Żałuję, że w drodze powrotnej nie zdecydowałem się pójść zobaczyć Feldsee, kolejne polodowcowe jeziorko, prawdopodobnie najurodziwsze ze wszystkich w Szwarcwaldzie, otoczone od południa pionową ścianą. Na dole, po udanej wycieczce obowiązkowy kufel Rothaus’a (regionalny browar ze Szwarcwaldu) i spora porcja Currywurst. Tak można żyć!

Moją podróż powrotną pociągiem z Fryburga Bryzgowijskiego do Ratyzbony (z której miałem już bezpośredni transport do Polski) wspominam do dziś. Właściwie nie pociągiem, a sześcioma, bo „atrakcyjny” bilet za 9 euro dotyczył tylko pociągów regionalnych i na tej trasie wymagał aż pięciu przesiadek! Ach te tłumy ludzi, ach to stanie kilka godzin na korytarzu koło kibla, ach bieganie po dworcach z walizką, ach to nerwowe zerkanie na zegarek, czy aby na pewno zdążę z 10-minutową przesiadką, czy raczej utknę gdzieś na bawarskiej prowincji. Na szczęście wszystko się udało! Ale to chyba ostatni raz kiedy zdecydowałem się na odkrywanie kraju naszego zachodniego sąsiada wykorzystując kolej. Niemcy w pociągi po prostu nie umieją.

Jak zwięźle podsumować te kilka dni w Czarnym Lesie? Potraktowałem ten trip trochę wakacyjnie, więc niespecjalnie nastawiałem się na wyczerpujące, kilkunastogodzinne trekkingi i obowiązkowe odhaczenie wszystkich atrakcji w regionie. I taki chyba jest ten region: nie wymusza szybkiego tempa, oferując wakacyjny wajb. Północne tereny pasma, fragmentarycznie chronione parkiem narodowym mają ten niesamowity, tajemniczy klimat, którego po Szwarcwaldzie się spodziewałem. Południowe z kolei są nastawione na bardziej masową turystykę. Koniecznie warto wstąpić do Fryburga Bryzgowijskiego: jest świetnie skomunikowany, relatywnie bezpieczny, nie przytłacza skalą, ma taki fajny, luźny studencki klimat. Szwarcwald udał mi się całkiem OK. Jeżeli dotarliście do końca mojej opowieści, to bardzo Wam dziękuję za uwagę i zapraszam ponownie za niedługo.

Pod Felbergiem

PS: Jeżeli podoba Ci się moja praca i chciał(a)byś wspomóc moje górskie odkrywania, zawsze możesz postawić mi wirtualną kawę! https://buycoffee.to/odkryjemygorynieznane Porządna dawka kofeiny to podstawa do eksplorowania górskich terenów ;-). Z góry dziękuję. Pozdrawiam wszystkich serdecznie!

Możesz również cieszyć się:

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *