Rzadko planuję trekkingi w formie pętli, ale w tym przypadku wszystkie znaki na niebie wskazywały, że to idealne rozwiązanie: niezły dojazd i dobra dostępność, średniej długości dystans trasy, zdobycie dwóch z trzech najwyższych szczytów pasma, przejście kilkunastu widokowych polan, schronisko po drodze, a także ponowne odwiedzenie jednego z 23 parków narodowych w Polsce. Jeżeli lubicie trochę się zmęczyć chodząc w głębokim śniegu, ale w nagrodę oczekujecie bliskiego kontaktu z naturą i zniewalających widoków – stawiam dolary przeciwko orzechom, że ta gorczańska pętla Was zachwyci! Zapraszam na (foto)relację.

Widok na Tatry z Polany Srokówki (ok. 950 m. n.p.m.)

Mam wrażenie, że Gorce od południowej strony są dużo bardziej dostępne i przystępne turystom, niż ich północna część, gdzie de facto mieści się siedziba główna GPN. Żeby dostać się na początek opisywanej tutaj trasy (przysiółek Zarębek Niżni należący do wsi Łopuszna, głęboko podchodzący pod stoki Gorców) wystarczy podjechać komunikacją miejską z głównego ośrodka miejskiego Podhala, Nowego Targu, a następnie przejść jeden kilometr płaskim terenem, podziwiając małą architekturę i detale zachowanych gdzieniegdzie wiekowych, drewnianych podhalańskich domostw. Równie dobrze można też wygodnie podjechać autem i zostawić je nieopodal startu ścieżki, chociaż przyznam szczerze, że nie dojrzałem w okolicy żadnego oficjalnego wydzielonego miejsca parkingowego. Pętlę rozpoczynam kierując się czarnym szlakiem w stronę Polany Jankówki i Rąbaniska.

Czarny szlak wita mnie zjawiskowymi mgłami unoszącymi się nad lasem, nasuwającymi skojarzenia z obrazami niemieckiego „Czarnego Lasu”, które miałem okazję podziwiać wczesnym latem 2022 roku. Gorczańskie mgły zostawiam jednak szybko w dole, bo początkowy etap ścieżki pnie się ostro pod górkę. Choć szlak jest na szczęście trochę przetarty, śniegu jest tak dużo, że w wielu miejscach chodzenie sprowadza się do wkładania nóg po udo w głęboką śniegową dziurę, wydrążoną zapewne nie bez trudu przez innego gorczańskiego entuzjastę. Takie zdobywanie wysokości jest nawet nie tyle męczące, co po prostu żmudne i rozciągające w czasie całą wędrówkę. Zawsze trzeba brać po uwagę, że czasy przejścia podane na tabliczkach/mapach niekoniecznie dotyczą warunków zimowych.

Pierwszym, ale na szczęście nie jedynym miejscem z genialną panoramą na Tatry jest Polana Srokówki, którą szlak jedynie trawersuje. Ja postanowiłem lekko odbić ze szlaku i przejść kawałek przez Polanę, torując sobie drogę w świeżym, bardzo głębokim śniegu, żeby zobaczyć jeden z nielicznych zbiorników wodnych w Gorcach – Pucołowski Stawek. Sam zbiornik rozczarowujący (przypomina zarośniętą kałużę), natomiast widok z głębi Polany na Tatry i Podhale jest wręcz urzekający, co przestawia zdjęcie z początku postu. Świeży i połyskujący śnieg, a do tego widoczność, pozwalająca na zaawansowany kurs rozpoznawania tatrzańskich szczytów robią tutaj spektakularną robotę. Zazdroszczę ludziom, mającym na Polanie swoje bacówki/domki letniskowe.

Trekking po tych terenach jest bardzo rytmiczny – z widokowej polany szlak ponownie wchodzi w gęsty las, wyprowadzając następnie na kolejną polanę i tak do końca dnia. Duża liczba polan wypalanych niegdyś pod pasterstwo przez Wołochów to znak rozpoznawczy Gorców. I choć dzisiaj pasterstwo jest rzadziej praktykowane, to same polany przetrwały, ciesząc oko turystów (widoki), botaników (duża liczba rzadkich gatunków łąkowych roślin górskich), jak i właścicieli tychże terenów, mających tutaj często domki letniskowe. Kolejny odcinek leśny przekracza granicę GPN, a następnie osiąga ważny punkt całej pętli, dużą atrakcję turystyczną – Polanę Jankówki.

Wiosną i latem pewnie skupiałbym się tutaj na fotografowaniu licznie występujących rzadkich gatunków roślin, lub też po prostu piknikowałbym w niemniej licznym towarzystwie turystów, ciesząc się świetnym widokiem na Tatry. W zimie krajobraz jest bardziej surowy, ale przez to Polana Jankówki jest też mniej uczęszczana – mam ją tego dnia tylko dla siebie, pierwszych turystów na trasie spotkam dopiero za godzinę lub dwie. Koncentruję się na eksplorowaniu zrekonstruowanego szałasu pasterskiego, położonego w północno-wschodniej części Polany, tuż obok szlaku. W części otwartej, ale zadaszonej, są ławy i stoły oraz tablice informacyjne, natomiast, co ciekawe, część zabudowana okazuje się otwarta i teoretycznie można zrobić tu np. awaryjny nocleg (teoretycznie, bo nie wiem jak to widzi regulamin GPN). Wnętrze jest nieźle zadbane i czyste. Z Polany Jankówki biegnie ostatni etap czarnego szlaku (oczywiście wspaniałym, gęstym lasem), który łączy się z czerwonym szlakiem tuż obok Polany Rąbaniska.

Ten kolejny odcinek szlaku, od Rąbaniska na szczyt Kiczory, to w moim subiektywnym odczuciu najpiękniejszy fragment całej pętli – widoki na południe i wschód są zjawiskowe, robię sobie tutaj przerwę lunchową i kawową, z małą zazdrością obserwując zjeżdżających z Kiczory skiturowców (muszę w końcu zacząć przygodę ze skiturami). Wrażenie robi także zalesiona kopuła trzeciego najwyższego szczytu Gorców, gdzie obok bujnego drzewostanu straszy bardziej przerzedzony zbiór martwych już pniaków, kikutów, zamordowanych prawdopodobnie przez Kornika drukarza. Takie kontrasty na terenie GPN można obserwować w wielu miejscach. Nie jest to moja pierwsza wizyta na tym szczycie, choć pierwsza zimą, dlatego nie zatrzymuje się tutaj na dłużej.

Dalsza, około pięciokilometrowa trasa z Kiczory, przez Halę Długą, okolice Schroniska aż po Bukowinę Waksmundzką jest mi już lepiej znana. Spotykam coraz więcej osób, bo Schronisko pod Turbaczem, niczym masywna gwiazda, ma sporą siłę przyciągania, tym większą im jest się niego bliżej. Warta odkrycia jest Hala Długa, gdzie możemy po raz kolejny (choć jeszcze nie ostatni) podziwiać fenomenalną panoramę Kotliny Orawsko-Nowotarskiej, Pogórz Podtatrzańskich i oczywiście łańcucha tatrzańskiego. W północnej część Hali Długiej, zwanej Polaną Wzor(c)ową w dwudziestoleciu międzywojennym prowadzono modelową, pokazową hodowlę bydła i owiec, a w czasach wojennych Polana była świadkiem tragicznej śmierci pracownicy ówczesnego schroniska, zamordowanej przez Niemców. Dla zainteresowanych tematem polecam nieźle napisaną pozycję autorstwa Małgorzaty Morajko i Jerzego Parzewskiego pt. „Śladami gorczańskiej konspiracji”, opisującą drugowojenne historie Gorców i Podhala.

Hala Długa

Ja tego dnia ani nie zdobywałem szczytu Turbacza, ani nie skusiłem się na chociaż krótki postój w Schronisku. Jeżeli jednak nigdy jeszcze nie odkrywaliście Gorców, to bez dwóch powyższych doświadczeń Wasz wypad w tutejsze góry nie będzie się liczył ;-). A tak na serio, o ile sam szczyt Turbacza, moim zdaniem, jest przereklamowany i tłumnie zdobywany chyba głównie ze względu na Koronę Gór Polski, to w przypadku Schroniska mam inną perspektywę: jest to jedno z ciekawszych schronisk w polskich Karpatach, z doskonałą infrastrukturą, świetną atmosferą i przede wszystkim genialną kuchnią. Nigdzie nie jadłem lepszej jajecznicy na kiełbasie niż właśnie w Schronisku pod Turbaczem. Polecam, choć w wysokim sezonie kolejki do bufetu mogą zniechęcać!

Zejście z okolic Schroniska do Bukowiny Waksmundzkiej jest bardzo śliskie (poza oscylującą w okolicach zera temperaturą i palącym wręcz słońcem, przyczyniają się do tego także narciarze, skutery śnieżne i tłumy turystów), więc polecam zabranie raczków. Zaryzykuję, że jest to najpopularniejszy odcinek w całych Gorcach (biegną tutaj od schroniska początkowo aż 4 – w tym dwa do Nowego Targu – a później 3 szlaki), pojawiają się nawet przydrożne bary, które w cieplejszych miesiącach potrafią uratować spragnionych turystów przed odwodnieniem ;). Gorczańskie „Krupówki” czy też „Marszałkowską” opuszczam na ogromnej polanie zwanej Bukowiną Waksmundzką, z zainteresowaniem obierając niebieski szlak do Łopusznej, którym nigdy wcześniej nie szedłem.

Polana Wachowa

Zdarzyło mi się kiedyś iść z Bukowiny Waksmundzkiej czarnym szlakiem do Ostrowska, który wraz z niebieskim biegną przez 400 metrów ramię w ramię, ostatecznie rozdzielając się przy Polanie Wachowej, ostatniej obfitującej w piękne widoki na Tatry trasie tego dnia. Od tego miejsca niebieski szlak ma charakter śródleśnego traktu pieszego (w porównaniu do czarnego, będącego głównie szeroką drogą dojazdową), omija większe polany, potoki ludzkie tutaj również się kończą, na szlaku znowu jestem sam. Ścieżka jest w kilku momentach bardzo stroma, ponownie przydają się raczki. Ostatnim z ciekawych etapów całej pętli jest przysiółek wsi Łopuszna, zwany Zarębkiem Wyżnim. Jest to osada położona o ponad 250 metrów wyżej niż centrum wsi, geograficznie izolowana, przez co w pewnym stopniu zatrzymana w czasie, co widać chociażby po architekturze. Wszechobecny spokój poniedziałkowego popołudnia przerywa tam donośne ujadanie czworonogów, które jakby się umówiły, żeby mnie werbalnie zaatakować, do tego nie wszystkie były na łańcuchu; na szczęście przeżyłem. Ostatnim, stromym odcinkiem leśnym schodzę do Zarębka Niżniego, gdzie domykam pętlę.

Latem jest to zdecydowanie łatwa trasa, a niecałe dwadzieścia kilometrów długości to dystans, który pozwala łagodnie się zmęczyć, ale na pewno nie wyciska siódme poty. Zimą, gdy dochodzi czynnik śniegu, czas przejścia w magiczny sposób się wydłuża, a turysta musi dosłownie włożyć trochę więcej wysiłku podczas wędrówki. Nie ma jednak co się zrażać, bo widoki, atrakcje i przygody, które zafunduje zimą ta pętla warte są podjęcia trudu. Piechurom polecam kierunek, który ja obrałem, a ambitnym skiturowcom kierunek odwrotny – szlak czarny nadaje się do zjazdu lepiej niż szlak niebieski, a relatywnie mało uczęszczany fragment z Kiczory w stronę południową pozwoli na długie zjazdy. Pętla łączy kameralność i kontakt z naturą z najpopularniejszymi miejscami w Gorcach, więc ze względu na jej uniwersalność mogę polecić ją właściwie każdemu typowi turysty. Dziękuję za uwagę!

Możesz również cieszyć się:

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *