Teoretycznie można ją przejść w jeden zimowy dzień (z podejściami to niecałe 22 km), ale nie warto się spieszyć – zdecydowanie lepiej odkrywać ją na raty. Ścieżka poprowadzona jest równoleżnikowo, w poprzek głównych traktów Tatr Zachodnich (Doliny Chochołowskiej, Kościeliskiej czy szlaków prowadzących na Czerwone Wierchy lub Kasprowy), u podnóży strzelistej, północnej ściany legendarnego Giewontu oraz niemniej majestatycznego, tajemniczego Kominiarskiego Wierchu. Po drodze dzieje się sporo: piękne widokowo polany przeplatają się z mniej lub bardziej bujnym reglowym lasem, a popularne punkty widokowe z odludnymi halami pasterskimi. Zagrożenie lawinowe jest tu niskie i dotyczy tylko dwóch odcinków, sprzętowe minimum to tylko raczki – szlak ten może być więc niezłym pomysłem na pierwsze, zimowe kroki początkujących tatrzańskich turystów. Ale jestem pewien, że każdego górskiego entuzjastę, niezależnie od doświadczenia, Ścieżka nad Reglami jest w stanie zauroczyć, a na pewno zainteresować. Zapraszam na relację z przejścia.

Szybki rzut oka na mapę (poniżej): na południe od Zakopanego rozpoczyna się Tatrzański Park Narodowy, wraz ze sporą liczbą szlaków, biegnących południkowo. Jest to teren zwany Tatrami Reglowymi i obecnie stanowi oddzielną jednostkę fizycznogeograficzną gór Polski. Regle to niewysokie wzniesienia porośnięte lasem, do których zalicza się np. słynną górę o nazwie Krokiew, na zboczach której wybudowane zostały skocznie narciarskie. Tatry Reglowe są dobrze znane każdemu turyście, głównie ze względu na bliskość Zakopanego czy popularną Dolinę Strążyską. Jedynym szlakiem tej części Tatr Reglowych, biegnącym równoleżnikowo jest wytyczona na początku 20. wieku „Ścieżka nad Reglami”, nazywana również imieniem słynnego naczelnika TOPR, Józefa Oppenheima. Istnieje także co prawda jeszcze „Ścieżka pod Reglami”, także poprowadzona równoleżnikowo, ale tylko granicząca z TPN-em, a której walory widokowe i przyrodnicze są nieporównywalnie mniejsze. Ścieżka nad Reglami ograniczona Doliną Chochołowską z jednej, a okolicami Kalatówek z drugiej strony jest technicznie łatwa, brak jest tu przepaści i sztucznych ułatwień, do jej przejścia wystarczą tylko raczki, ewentualnie kijki, ale na pewno też termos z rozgrzewającą cieczą. Z racji tego, że w lecie nigdy nie mam czasu na tego typu szlaki (bo w lecie w Tatrach „trzeba” wspinać się na wysokie dwutysięczniki a nie włóczyć się po lesie ;), postanowiłem przejść Ścieżkę w sezonie zimowym, gdy dni są krótsze, a śnieg zazwyczaj spowalnia tempo. Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę!

Jak tu podejść do kierunku jej przejścia – z zachodu na wschód czy odwrotnie? Obie opcje mają swoje wady i zalety. Ja przechodziłem Ścieżkę w sumie na trzy raty, w różnych kierunkach i konfiguracjach, trudno mi więc z przekonaniem doradzić którąś z opcji. Na potrzeby tego postu przejdźmy ją wspólnie z Doliny Chochołowskiej w stronę Kuźnic, tak by skrócić i ułatwić sobie już wieczorny powrót do centrum Zakopanego. Start wycieczki: Siwa Polana. Po ok. godzinie trekkingu, niedaleko za Polaną Huciska natrafiam na odbicie czarnego szlaku w kierunku Doliny Kościeliskiej – to tu zaczyna się nasza przygoda!
Na pierwszym odcinku Ścieżki nad Reglami spotkałem bardzo małą liczbę osób (słownie: sześć), przez co miałem niesamowitą szansę obcowania z przyrodą sam na sam (w tym samym czasie Doliną Chochołowską ciągnie się niemały tłum turystów). Fajnie mieć skąpaną w słońcu Polanę Jamy całą tylko dla siebie, podziwiać widoki z okolic Kamiennego Żlebu bez przeciskania się, a następnie słuchać niczym niezakłóconych odgłosów przyrody podczas wspinaczki na jeden z wyższych punktów całej trasy – Kominiarską Przełęcz. Dla osób szukających ciszy i spokoju w Tatrach – ten konkretny odcinek szlaku to dobry adres (ale najlepiej w środku tygodnia i właśnie zimą).


Z Przełęczy piękne widoki na Giewont i białe Czerwone Wierchy oraz Regle Tatr Zachodnich. Dalsza wędrówka poprowadzona jest gęstym lasem, według mojej subiektywnej opinii jest to jeden z dwóch najlepiej zachowanych odcinków leśnych Ścieżki nad Reglami. Można poczuć się tutaj jak w starodawnej puszczy (choć drzewostan jest oczywiście relatywnie współczesny, a i także trochę przetrzebiony przez Orkan Ksawery). Przy szlaku kolejna z kilkunastu mijanych po drodze Polan – Niżnia Kominiarska Polana – na której znajduje się 5 szałasów pasterskich. Polana ta jest jedną z kilkunastu/kilkudziesięciu w całych Tatrach, na których odbywa się wypas kulturowy owiec – dwie dekady po wstrząsających wydarzeniach z lat 60-tych (drastyczne wywłaszczenia terenów przez TPN; pasterzom odebrano ziemie, na których z dziada pradziada wypasali zwierzęta) pozwolono na powrót owiec na tatrzańskie hale, choć na surowych zasadach.
Ciekawszą widokowo Polaną jest „Przysłop Kominiarski”, którą mam także tylko dla siebie i na której robię sobie przerwę kawową. Nazwa pochodzi od Kominiarskiego Wierchu, którego północna ściana towarzyszy mi od dłuższego czasu. Ten zbudowany z wapieni triasowych, bogaty w jaskinie i inne zjawiska krasowe szczyt mógłby być bohaterem osobnego postu, historii jest tu co nie miara. Niegdyś wypasany pod sam wierzchołek, prowadzono w nim intensywne prace górnicze, do 1987 r. uczęszczany turystycznie, legendarna jest już chyba historia 15-letniego Mieczysława Karłowicza (wybitny kompozytor), który wytyczył nań szlak turystyczny, własnoręcznie malując farbą oznaczenia. Kominiarski Wierch jest dzisiaj zamknięty dla ruchu turystycznego ze względu na ochronę przyrody (gniazduje tutaj bardzo rzadki Orzeł Przedni, jedyna para w polskiej części Tatr).


Dalsza droga biegnie przez przetrzebiony las, momentami wręcz przez wyłomisko, co z jednej strony jest dość przykrym widokiem, z drugiej daje szansę na nietuzinkowe kadry otoczenia Doliny Kościeliskiej. Zniszczenia to wynik huraganu z 2013 roku, który spustoszył pół Europy, nie oszczędzając południowej Polski z Tatrami włącznie. Innym problemem drzewostanu w Tatrach, choć nie wiem czy akurat w tej części Regli, jest Kornik drukarz – niepozorny chrząszcz żerujący w drewnie, doprowadzający często do wymierania całych połaci lasu. Skutki jego „działalności” doskonale widać w Reglach Tatr Wysokich, choćby podczas podróży z Zakopanego na Łysą Polanę i Palenicę Białczańską (Droga Oswalda Balzera).
Odcinek Ścieżki od Przysłopu Kominiarskiego do Doliny Kościeliskiej jest jednym z dwóch gdzie istnieje realne zagrożenie lawinami, o czym ostrzegają tabliczki – choć cała Ścieżka jest szlakiem stosunkowo łatwym, w zimie warto zachować czujność nawet w nietrudnym terenie i przed wyjściem sprawdzić stopień zagrożenia lawinowego. Tego dnia śniegu na zboczach było niewiele.



Około półkilometrowy odcinek Ścieżki nad Reglami biegnie dnem Doliny Kościeliskiej i to tam znajduje się najniżej położony punkt całego szlaku (Cudakowa Polana, 952 m.). Za Polaną szlak kolejny raz (i wcale nie ostatni) nabiera wysokości wspinając się na Przysłop Miętusi (1189 m.), a sceneria robi się coraz bardziej bajkowa. Po lewej wapienne skałki Kończystej Turni i później Zawiesistej Turni, a po prawej stronie dno Doliny Miętusiej, a w tle z każdym krokiem wzwyż coraz dostojniejsze, ośnieżone szczyty Czerwonych Wierchów i charakterystyczna sylwetka Giewontu. Na tym odcinku ludzi już więcej, zresztą im bliżej Zakopanego tym Ścieżka jest coraz liczniej odwiedzana, osiągając apogeum popularności w okolicy Doliny Strążyskiej i Sarniej Skały.
Przysłop Miętusi, od nazwiska niegdysiejszego właściciela tego terenu, to jeden z najlepszych punktów widokowych całej Ścieżki, choć widoki otwarte są jedynie na zachód. W kadrze wzrok przyciąga różnorodność form górskich: od masywnego Kominiarskiego Wierchu, przez kopulastą pozbawioną drzew Zadnią Kopkę (zboczem której schodziłem kilka chwil wcześniej do Doliny Kościeliskiej), aż po Zawiesistą Turnię, o strzelistym kształcie, wyjętą rodem z Dolomitów. Przysłop jest miejscem przecięcia kilku szlaków, w tych niebieskiego na Małołączniak, którym szedłem pierwszy raz w życiu w zeszłym roku i bardzo mi się wtedy spodobał (zapraszam do artykułu na blogu, w którym zestawiam wszystkie szlaki na Czerwone Wierchy: https://odkryjemygorynieznane.pl/gory-polska/szlaki-na-czerwone-wierchy/).


Niebieski szlak kiedy indziej, dzisiaj na tapecie dalej szlak czarny, który z Przysłopu Miętusiego obniża się nieznacznie do spektakularnej Wielkiej Polany w Dolinie Małej Łąki. Zanim o Polanie, na tym krótkim odcinku znajduje się bardzo tajemniczy obiekt, lekko odsunięty od szlaku i ukryty pomiędzy drzewami (zdjęcie poniżej). Nyka w swoim przewodniku pisze, że jest to domek myśliwski wystawiony podczas okupacji dla ówczesnego burmistrza Zakopanego, jednakże poza tą wzmianką, znalezienie jakiejkolwiek informacji (w internecie) na temat chatki graniczy z cudem, nie jest ona zaznaczona nawet na Geoportalu TPN-u. Budynek wygląda na nieźle zadbany, więc zakładam, że jednak jakąś funkcję pełni. Zagadkowa sprawa ;).

Mniej tajemniczo przedstawia się sprawa majestatu Wielkiej Polany Małołąckiej i jej otoczenia. Moje przewodnikowe źródła przytaczają opinie, jakoby byłaby to najpiękniejsza hala Tatr Polskich (subiektywna kwestia, choć w każdym razie Polana robi wrażenie). Nie wchodząc w geologiczne zawiłości, niegdyś zamiast wielkiej hali słynącej dziś z bujnie kwitnących roślin i wspaniałych widoków na Czerwone Wierchy, było tutaj równie wielkie jezioro polodowcowe. Zmiany zaszły także w krótszym wymiarze czasu – mimo długich tradycji pasterskich praktykowanych jeszcze do lat 60-tych 20. wieku, dzisiaj ze świecą szukać tu leniwie pasących się owiec, rozszczekanych owczarków podhalańskich, czy szałasów pasterskich. Można za to znaleźć dzieci zjeżdżające na sankach, piknikujące grupy turystów i wycieczki szkolne, a także ambitniejszych turystów przemierzających Polanę żółtym szlakiem, którym marzy się wejście na Giewont lub Czerwone Wierchy.


Kolejne zdobywanie wysokości poprzedza wejście na Przełęcz w Grzybowcu, oddzielającą Dolinę Małej Łąki od Doliny Strążyskiej (a właściwie jej odnogi, Doliny Grzybowieckiej). Na trasie, po lewej stronie przez przerzedzony las widać kopulaste wzniesienie o nazwie Łysanki, a sama Przełęcz jest zalesiona i pozbawiona widoków, więc niespecjalnie zachęca do robienia dłuższych postojów. Zejście z Przełęczy do Doliny Strążyskiej jest poprowadzone dość stromą ścieżką (tutaj przydają się raczki), jednakże w niesamowicie klimatycznej scenerii górskiego lasu z prawdziwego zdarzenia. Nie mam jak tego potwierdzić, ale subiektywnie widać, że może być to najlepiej zachowany kawałek reglowego lasu na całej długości szlaku. Płynący wzdłuż szlaku potok, prześwity na Giewont (który tutaj jest na wyciągnięcie ręki) oraz możliwość spotkania niedźwiedzia (potwierdzone w tej okolicy gawry) – wszystko to sprawia, że ze śródleśnych odcinków Ścieżki nad Reglami, zdecydowanie ten jest moim ulubionym.



Nie ma sensu rozpisywać się nt. Doliny Strążyskiej, przez kawałek której Ścieżka nad Reglami także biegnie – Strążyska to chyba najpopularniejsze miejsce w Tatrach Reglowych najbliżej Zakopanego, każdy był, każdy zna. Stąd zaczyna się ostatnie konkretne zdobywanie wysokości (ponad 250 m. przewyższenia na krótkim odcinku, jest stromo, tutaj raczki też często się przydają) – aż do Czerwonej Przełęczy (1301 m.). Wraz ze zdobywaniem kolejnych metrów otwierają się za nami widoki na Dolinę Grzybowiecką, gdzie jak na dłoni widać, jak bardzo zwarty i bujny jest las, o którym wspominałem przed chwilą. Niestety, nie jest to częsty widok w Tatrach Reglowych. Osiągając Czerwoną Przełęcz musimy zadać sobie jedno ważne pytanie – czy mamy siłę i czas wejść na kapitalny punkt widokowy, będący osobnym celem tłumów turystów? Jasne, że mamy; choć oczywiście Sarnia Skała nie jest per se częścią Ścieżki, znajduje się ona tak blisko szlaku, że grzech byłoby na nią nie wejść (dodatkowe 70 m. przewyższenia). Widoki z niej są prawie panoramiczne: bo choć od południa ograniczone są masywną sylwetką Giewontu (zjawiskowy kadr), to po drugiej stronie można objąć wzrokiem właściwie całe skalne Podhale, z piękną panoramą Zakopanego. Must-see, must-be!

Przez ostatnie 3 kilometry Ścieżka nad Reglami biegnie zboczami zamykającymi Dolinę Białego (drugi odcinek całego szlaku zagrożony lawinami), pod ciekawymi formacjami skalnymi przypominające żebra, a sama ścieżka miejscami jest poprowadzona dość przepaściście. Tutaj znowu jest pusto, tłumy z Sarniej Skały wróciły do Zakopanego Doliną Strążyską lub dnem Doliny Białego, spotykam dwie osoby. Ten odcinek wyprowadza nas na najwyższy (nie liczę Sarniej Skały) punkt całej Ścieżki (1335 m.), a następnie nieznacznie opada osiągając Przełęcz Białego, po której szlak już jedynie traci wysokość. Za przełęczą widzimy także już całkiem nową scenerię, mianowicie Dolinę Bystrej z jej licznymi odnogami, ponad nią Kasprowy Wierch i Uhrocie Kasprowe, a na dalszym planie nawet szczyty Tatr Wysokich (Żółta Turnia?). Przygoda powoli dobiega końca, Ścieżka żegna mnie pięknym zachodem słońca i kończy swój żywot w połowie drogi między Kuźnicami a Kalatówkami.




Jeżeli marzy Ci się zimowy wypad stricte po tatrzańskie szerokie panoramy, albo sportowa wyrypa w wysokie Tatry, to niekoniecznie jest to szlak dla Ciebie – tutaj niezłe widoki są w sumie tylko w kilku miejscach, a po drodze raczej niespecjalnie się zmęczysz. Jeżeli jednak lubisz umiarkowanie aktywny, zimowy wypoczynek i doceniasz różnorodność napotkanych po drodze krajobrazów – Ścieżka nad Reglami przechodząca przez kilka(naście) polan, dolin i przełęczy to całkiem zacny pomysł. Ścieżka warta jest przejścia zwłaszcza zimą, bo zakładam, że latem może być tam zbyt tłoczno (łatwo i blisko Zakopanego). Dla mnie Ścieżka była dobrym pretekstem na przejście i poznanie kilku szlaków w Tatrach, którymi nigdy wcześniej nie szedłem, bo i nigdy nie było na nie czasu. Zimą gdy dni są krótsze, tego czasu na poznawanie Regli paradoksalnie jest więcej. Trzeba korzystać, bo zaraz przyjdzie lato, a długa lista 30-sto kilometrowych, 14-sto godzinnych wysokotatrzańskich wyryp czeka niecierpliwie w kolejce na realizację ;-).
