Końcówka czerwca, kilka dni po rozpoczęciu wakacji, początek wysokiego sezonu w Tatrach. Na szlakach tłumy, kolejka do kolejki na Kasprowy ciągnie się niemiłosiernie, brak miejsc parkingowych na Palenicy Białczańskiej, pod Giewontem nerwowe mijanki przy łańcuchach. Nie brzmi to jak wymarzone wakacje, prawda? W lecie jak ognia unikam polskich Tatr, ale to nie oznacza, że unikam Tatr w ogóle. Wręcz przeciwnie – to idealny czas, żeby eksplorować mało znaną, słowacką ich część. Zapraszam na krótką wycieczkę w Tatry Orawskie.

Samo określenie „Tatry Orawskie” nie jest zbyt poprawne, mając na uwadze geograficzny, kanoniczny podział Łańcucha Tatrzańskiego, proponowany przez polskich naukowców. Z oficjalnych podziałów wiadomo, że teren o którym będzie mowa to „Tatry Zachodnie”, jednak ze względu na różnice regionalne Tatry Zachodnie można podzielić na inne, mniejsze obszary, mające bardziej lokalne nazwy. I tak słowackie Tatry Zachodnie, położone na obszarze krainy historycznej Orawy to właśnie Tatry Orawskie. Ograniczone są od wschodu grzbietem biegnącym od Wołowca przez Grzesia i dalej na północ; a od południa główną granią Tatr od Wołowca do Huciańskiej Przełęczy, będącej najbardziej na zachód wysuniętym punktem Tatr, granicą między Tatrami a Górami Choczańskimi. Mapę przedstawiającą przybliżone granice (czarny kolor) Tatr Orawskich załączam poniżej (https://www.openstreetmap.org/copyright).

Pierwszy raz, tereny te eksplorowałem dwa lata temu, i mimo niesprzyjającej pogody zdobywając Salatyński Wierch (2048 m.) byłem szczerze zachwycony okolicą. Uderzyło mnie, jak dużo mniej turystów spotkałem na szlaku, porównując to z polskimi Tatrami Zachodnimi (chociażby nieodległą Polaną Chochołowską). I widoki jakby bardziej egzotyczne niż te, po polskiej stronie (zamieszczam poniżej kilka zdjęć z tamtego wypadu, sami oceńcie)…






Miesiąc temu, końcówką czerwca br. postanowiłem ponownie odwiedzić te okolice. Jak poprzednio, za bazę wypadową wybrałem hotel/schronisko górskie „Chata Zverovka”, położone w samym środku Tatr Orawskich. Dużym plusem tego miejsca jest możliwość dojechania autem a nawet komunikacją miejską z większych, orawskich miast (takich jak Trstená czy Zuberec). Samo schronisko oczywiście polecam także z wielu innych względów: jest wygodne, relatywnie niedrogie, z dobrą kuchnią i infrastrukturą, położone na przecięciu szlaków turystycznych, znajduje się 10 minut piechotą od ośrodka narciarskiego „Roháče – Spálená”, z wyciągiem krzesełkowym, pozwalającym w 10 minut „zrobić” przewyższenie ponad 450 metrów, co ułatwia eksplorację szczytów położonych na głównej grani Tatr. Do Chaty Zverovka postanowiłem dotrzeć piechotą, z centrum Zuberca to ponad 8 km (odległość porównywalna z zatłoczonym szlakiem na Morskie Oko). Trasa prowadzi i lasem, i asfaltem, warto podjąć trud, bo widoki są całkiem niezłe (rwące górskie rzeki, szczyty, formacje skalne) a sam szlak jest raczej dość kameralny (od czasu do czasu mignie tylko rowerzysta lub samochód).






W Tatrach Orawskich szlaków jest dość sporo. Z Chaty Zverovka można wybrać się na Grzesia (słow. Lúčna, 1653 m.), a stamtąd w stronę Doliny Chochołowskiej. Można odwiedzić Roháčske plesá (Rohackie Stawy), których obecność w tej okolicy jest wręcz ewenementem (stawy – czyli jeziora – znajdują się w przeważającej większości w Tatrach Wysokich, w Tatrach Zachodnich raczej nie występują). W końcu można eksplorować główną grań Tatr, z najwyższymi szczytami w całej okolicy, co też uczyniłem. Wyciągiem krzesełkowym dostałem się na wysokość ok. 1500 m. npm., a stamtąd zielonym szlakiem na grzbiet Skrajnego Salatyna,1805 m. (mozolna ścieżka poprowadzona zakosami). Następnie niebieski szlak poprowadził mnie na Brestową (1934 m.), gdzie do wyboru były dwie ścieżki. Wschodnia, prowadząca w stronę Salatyna, Rohaczy i Wołowca oraz druga, mniej uczęszczana, na zachód. Wybrałem bramkę nr 2.



Moim celem był Siwy Wierch, jeden z ostatnich, jak nie ostatni wybitny szczyt głównej grani Tatr. Trasa z Brestowej na Siwy Wierch jest poprowadzona najpierw granią, potem schodzi do Palenicy Jałowieckiej (1570 m., najniższej przełęczy w głównej grani Tatr), z której to bezpośrednio wchodzi się na szczyt Siwego Wierchu. O ile cała wcześniejsza trasa jest typowa dla Tatr Zachodnich (łagodne, rozległe zbocza), to w okolicy kopuły szczytowej Siwego Wierchu wkraczamy już w całkiem inny wymiar. Z geologicznego punktu widzenia, Siwy Wierch różni się od sąsiednich szczytów: zbudowany jest z dolomitów i wapieni, w jego okolicy jest spora liczba jaskiń oraz formacji skalnych, podobnych do tych, które można znaleźć na Jurze. Istnieją nawet opinie ekspertów, sugerujące odłączenie Siwego Wierchu od pasma Tatr Zachodnich i utworzenie dla nich osobnego, górskiego bytu. Sam szlak też zmienia swój charakter: z porośniętej kosodrzewiną ścieżki wchodzi się w stromą „białą skałę”, z której wystają klamry i łańcuchy. W niektórych momentach przydaje się wcześniejsze obycie wysokogórskie, podczas np. wspinania się kilkumetrową rynną skalną ubezpieczoną łańcuchami. Szlak ten więc raczej odradzam osobom, zdobywającym pierwsze tatrzańskie doświadczenia czy małym dzieciom.






Kontynuując trekking czerwonym szlakiem na zachód, krajobraz pozostaje podobny do tego, zastanego na szczycie. Dominują wapienne formacje skalne, ostańce, w niektórych miejscach szlak nie jest dobrze zaznaczony. Ale też trudno się zgubić. Okolica widać, że dzika, chciałoby się powiedzieć, że jest to wręcz tatrzański dziki zachód. Miłe polskie małżeństwo, które zabrało mnie tego dnia na stopa do Zuberca, opowiadało, że w tych okolicach oni, i ich znajomi wielokrotnie widywali niedźwiedzie. Jeśli chodzi o widoki, to są one wyśmienite – widać Zalew Liptowski na tle Niskich Tatr i szczytów Wielkiej Fatry, tuż obok Góry Choczańskie i Mała Fatra, a kierując wzrok na północny zachód w krajobrazie dominuje Zbiornik Orawski z Babią Górą w oddali.
Siwy Wierch dawno był na mojej „to hike list”, nie spodziewałem się jednak, że zdobywając go mogę się tak dobrze bawić, a i pozytywnie zaskoczyć. Spotkałem oczywiście turystów (sporo Polaków), jednak były to pojedyncze osoby, na pewno nie tłumy. I to świadomi turyści, trudno bowiem znaleźć się w tych okolicach przez przypadek. Niby te Tatry takie popularne i znane, a ciągle można znaleźć w nich miejsca mało uczęszczane, a przy tym tak niezwykłe. Polecam!
[…] Tatrzańskiej. Podobne, kwieciste obrazki kojarzę jedynie ze zbocza Siwego Wierchu (zapraszam do artykułu, w którym opisuję trekking na wspaniały, tatrzański Siwy Wierch), notabene także zbudowanego z osadowych skał typu […]
[…] geografowie wyłączają nawet z pasma Tatr Zachodnich (ja Siwy Wierch uwielbiam, był on bohaterem mojego pierwszego wpisu na tym blogu, zachęcam do przeczytania). Magistrala rozpoczyna się przy Rozdrożu pod Tokarnią i przez […]